Dziesięcina. Znana z Biblii. Teoretycznie mówi się, że do Boga należy wszystko, On nam daje dochód i chce, żeby 1/10 oddać na utrzymanie świątyni - tak było w czasach Izraelitów - lub Kościoła - w czasach dzisiejszych.
Ale czy na pewno? Dziesięcina od pensji brutto czy netto? Dziesięcina od uzyskanego odszkodowania - tak czy nie?
A czy ma to znaczenie?
Napotkałem na taki wpis: "W zborze do którego trafiłem podczas mojego nawrócenia, informowano mnie o nowo narodzeniu, pokucie i Bożej łasce, ale równolegle kilku dobrze sytuowanych kolegów pastora, nagminnie przekonywało mnie, że to właśnie oddawanie dziesięciny jest źródłem ich dobrobytu i błogosławieństwa finansowego, na dowód czego szczycili się swoim stanem posiadania, drogimi samochodami, a nawet kwotami dziesięcin które właśnie oddali. W moim umyśle pojawiła się wręcz pewność, że gdy zacznę oddawać 10%, to w krótkim czasie znikną z mojego życia windykatorzy i pisma z banków, a zacznie się era błogosławieństwa, sielski dobrobyt, prosperująca firma i że przypłynie mi na tacy wszystko to, czego nie osiągnąłem w przegranym życiu. Sytuację w moim przypadku komplikował fakt, iż całe moje wcześniejsze życie było naznaczone nietrzeźwością i łamaniem prawa, w wyniku czego po nawróceniu zostałem bez jakichkolwiek środków do życia, a moje usilne próby oddawania dziesięcin zakończyły się kolejnymi kilkoma stówami długu za zaległe dziesięciny. W pewnym momencie z tego powodu zaczęło się walić całe moje życie duchowe, a w zamian pojawiły się oskarżenia i logiczne pytania, dlaczego ten mechanizm działa tylko w życiu osób prowadzących dostatnie życie i gdzie jest ta Boża sprawiedliwość (???), gdyż zaobserwowałem iż takich ludzi jak ja jest w zborze większość"*.
Typowa sytuacja. Zaciągnięte długi - rozpoczęcie oddawania dziesięciny, z nadzieją na spełnienie obietnicy: Przynieście całą dziesięcinę do spichlerza, aby był zapas w moim domu, i w ten sposób wystawcie mnie na próbę! - mówi Pan Zastępów - czy wam nie otworzę okien niebieskich i nie wyleję na was błogosławieństwa ponad miarę (Mal. 3,10 BW) - długi pozostały bez zmian - coś się pogorszyło i oddanie dziesięciny "odłożyło się" na później - po paru miesiącach sytuacja się nie poprawia i do bieżących długów dochodzi jeszcze dług dziesięcinowy. Kolejne wyrzuty sumienia. Kolejny zgrzyt w stosunkach z Bogiem. Kolejne pytania: "Dlaczego Bóg nie pobłogosławił?"
Ale w stosunkach z Bogiem najważniejsze jest, by BYĆ Z NIM. By szukać Jego Królestwa, Państwa Boga. Jezus w którymś momencie powiedział do kapłanów: Biada wam, nauczyciele Pisma i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty i z kopru, i z kminku, a zaniedbujecie to, co ważniejsze w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. Tamto trzeba czynić, ale tego nie wolno zaniedbywać (Mat. 23,23 BP). A dalej mówi im, że przecedzają komara, omijając duże sprawy. Te ważniejsze. I że oczyszczają z zewnątrz, to co widać, a wewnątrz zaniedbują. Aż w końcu nazywa ich obłudnikami. Bo co za znaczenie ma, czy dziesięcinę odda się z pensji netto czy brutto? Bóg nie potrzebuje naszych pieniędzy, on chce nas, chce naszego serca (zob. Iz. 1,11-18).
Zawsze zastanawiało mnie - co z biednymi w Izraelu, którzy nie mając co jeść, mieli zbierać z końców pól pozostawione dla nich resztki? Co z żebrakami w bramach - dlaczego Bóg im nie błogosławił? A czy z tego, co uzbierali, też oddawali dziesięcinę?
Otóż nie. Dziesięcinę oddawano z plonów pól i z nowo narodzonych zwierząt hodowlanych. Wynikało to stąd, że tereny, na które przybyli Izraelici (ta ichnia "ziemia obiecana"), zostały podzielone na 11 części, pomiędzy 11 ich plemion (rodzin, klanów), a to dwunaste miało się zająć doglądaniem świątyni w 100% swojego czasu. Pozostałe 11 miało więc część swoich plonów - co dziesiątą sztukę wszystkiego - przekazywać tym ze świątyni, Lewitom. To tak w skrócie.
Z powyższego wynikałoby, że dziesięcinę oddawano wtedy z całości, z dochodu brutto, niezależnie od kosztów uzyskania przychodu. Czyli - przekładając na język dzisiejszy - dziesięcina nie była oddawana od dochodu (brutto czy netto), lecz od OBROTÓW.
A więc gdyby to dla kogoś było ważne - prowadząc sklep i osiągając 40 tys. obrotów miesięcznie, teoretycznie można by stwierdzić, że dziesięciny powinno się oddawać 4 tys.
Plus jeszcze jedna dziesięcina, taka dodatkowa, z całego roku, oddawana co 3 lata na biednych.
Mało tego - Pan Jezus też powiedział, że powinno się oddawać cesarzowi to, co cesarskie, a Bogu to, co Boskie. Jeśli więc ktoś otrzymuje wypłatę 2.000, to dlaczego miałby oddawać 200? 2.000 netto to ok. 2.500 brutto + składka zusowska (również "danina cesarska") = ok. 3.500. Dlaczego więc państwo - "cesarz" - miałby dostawać podatek od całości, a Bóg tylko od tego, co zostało? Niech będzie od tej samej kwoty, czyli od 3.500, czyli 350 co miesiąc...
Ale to dużo. Dla kogoś, kto zarabia powiedzmy 1200 - oddanie 250 - to dużo. Plus dary, o których mówi Nowy Testament, plus pragnienie pomocy komuś... Można wpaść w poczucie winy.
Można sobie jednak zadawać pytanie - dziesięcina od pensji netto czy brutto, od dochodów firmy czy obrotów, czy oddawać tę trzyletnią i co z nią właściwie robić... Tak naprawdę jest to zajmowanie się szczegółami, które są nieistotne. Najważniejsze to trwać przy Bogu sercem, nie portfelem. Jeśli serce wytrwa, to i portfel się otworzy. Ale jeśli otworzy się tylko portfel - to serce może pozostać zimne, pełne żalu, poczucia niesprawiedliwości...
* - Źródło: http://forum.protestanci.info/viewtopic.php?t=3762.
[dalej]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz