Byli to więc ludzie, którym się świat religijny nieco do góry nogami przewrócił. Poprzednio centrum ich życia religijnego, duchowego, stanowiła świątynia. Razem z kapłanami, ofiarami i... dziesięcinami. Teraz - tylko Bóg sam, osobiście, wybaczał grzechy, z którymi wcześniej trzeba był przyjść do świątyni i zarżnąć jakieś zwierzątko. Robił to też Jezus - który właściwie zajmował się tym bez przerwy podczas swojego pobytu na ziemi. Nagle ogarnęła ich jakaś wolność - żadnych rytuałów, pośrednictwa przez kapłana, a więcej osobistego wkładu, współczucia, szczerego serca, oddania.
Co oni wtedy zaczęli robić ze swoimi dziesięcinami? A może wcześniej też ich nie oddawali, bo w większości byli przecież tylko rybakami, a nie rolnikami, posiadaczami ziem, upraw? Jak to się stało, że w żadnym z nowotestamentowych listów temat ten nie wypłynął?
Apostołowie nauczali też ludzi. Początkowo samych Żydów - którzy też swoje centrum religijne/duchowe mieli w świątyni. Ofiary za grzechy, rytuały oczyszczania... A teraz żadnych ofiar, bo Jezus już to zrobił! Za Ciebie! I żadnych rytuałów oczyszczania, bo to On oczyszcza! To On jest jak woda, która oczyszcza. Szok.
I co ci wszyscy Żydzi robili potem ze swoimi dziesięcinami? Wśród nich chyba znalazły się też jakieś osoby, które były uprawcami roli?
W całym Nowym Testamencie tylko dwa razy jest wspomniana dziesięcina (Łuk. 11,42 i Łuk. 18,12). I to za każdym razem w kontekście obłudnego faryzeusza. Nic więc wnoszącego coś szczególnego do sprawy. Plus fragment z Listu do Hebrajczyków (rozdział 7), o Abrahamie, który oddał dziesięcinę Melchisedekowi, ale na ten temat już w tej serii pisałem.
Dlaczego Żydzi przynosili wcześniej dziesięcinę do świątyni? Na pewno nie dlatego, że zrobił to kiedyś Abraham wobec Melchisedeka. Robili to, ponieważ był to jeden z elementów ich ówczesnego systemu utrzymania ich państwa. A ich państwowość zasadzała się na religijności, centrum państwa była świątynia. Jednym z elementów ich państwa było to, że Lewici - zamiast pracować w innych branżach - mieli być wyłączeni do dbania o świątynię. Wykonywali pracę, która - z gospodarczego punktu widzenia - nie przynosiła profitów. A ponieważ od samego początku to Bóg miał być królem w Izraelu (zob. historie z Ks. Sędziów), toteż Bóg zarządził taki, a nie inny system finansowania świątyni.
Po odejściu stamtąd Jezusa - choć świątynia jeszcze funkcjonowała - jej istnienie nie miało już racji bytu. Dlaczego Jezus nic nie powiedział na ten temat? Hm. A co miał zrobić? Powiedzieć: nie oddawajcie już dziesięciny do świątyni, bo zasłona od miejsca najświętszego się rozdarła, otwierając ją na oścież, ale teraz przynoście ją bezpośrednio do ubogich? I co wówczas stałoby się z tymi wszystkimi Lewitami, utrzymującymi się z dbania o świątynię? 1/12 część narodu! Na każdy jeden milion społeczności - ok. 80-90 tys. to Lewici. Z czego mieliby się wtedy utrzymać? Co robić innego w życiu? Jak Jezus miałby - pomagając jednym, nagle sprawić, że 80-90 tys. ludzi znajdzie się na przysłowiowym bruku?
Po prostu nie mógł tego zrobić.
[dalej]
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz