... i od Jezusa Chrystusa, tego świadka wiarygodnego, pierworodnego z umarłych, i przełożonego królów/władców na ziemi, kochającego nas, i który umył nas z grzechów naszych w Jego krwi, i uczynił nas królami1 i kapłanami2 Boga i jego Ojca. Jemu chwała i moc na wieki wieków, amen.
Obj. 1,5-6 PD
Uczynił nas królami i kapłanami. Co to znaczy?
1 - Niektóre przekłady mówią, że uczynił nas rodem królewskim - ok, niech będzie. Że uczynił nas królestwem - nie zgodzę się. Bycie królem a królestwem to dwie zupełnie inne rzeczy. To jak w firmie - bycie szefem firmy albo bycie całą firmą. Bycie kierownicą samochodu albo całym samochodem. Bycie książką kucharską albo bycie całą kuchnią. Język grecki mówi wprost: "królami i kapłanami", i słowo "królami", użyte tutaj, porównane do innych miejsc, w których również zostało użyte - w każdym innym miejscu oznacza również "króla", nie "królestwo". Zgodzę się, że w niektórych przypadkach użycie słowa "król" może oznaczać również całe państwo, ale to chyba głównie w Starym Testamencie. W Nowym - nie. Można to sobie sprawdzić tutaj: królowie w Nowym Testamencie.
Ok. Więc co znaczy, że uczynił nas królami? Czy to, że będziemy panować jeden nad drugim? Nie sądzę. Jezus mówił, że jedni drugim powinniśmy służyć. Że tak, jak On umył nogi swoim uczniom (nogi się wówczas myło gościom, gdy wchodzili do domu, by obmyć kurz z ich stóp - pamiętajmy o różnicy w klimacie: tam chodziło się w sandałach, było ciągle ciepło) i usłużył im w ten sposób, tak i my powinniśmy służyć innym. Być ich uzupełnieniem, być dla innych błogosławieństwem, żeby ci inni dzięki nam zobaczyli w nas odbicie charakteru Boga, odbicie Jego miłości do ludzi, tak jak my możemy zobaczyć to w charakterze i czynach Jezusa.
Myślę więc, że raczej mianowani królami jesteśmy ze względu na nasze pochodzenie - jesteśmy stworzeni bezpośrednio przez dłonie Boga, kształtowani przez Niego, nawet teraz, w każdej chwili naszego życia - jeśli zechcemy, On jest naszym nauczycielem. I to nie w drobnych sprawach, ale nawet w sprawach, że tak to nazwę, bardziej niż życiowych. Nie tylko w kwestii jak żyć, by robić to uczciwie, ale też: jak pokonać pewne schorzenie, które współczesna medycyna uważa za nieuleczalne. Ogólnie rzecz biorąc, bo może są jacyś specjaliści, którzy są zdania, że można je wyleczyć. Ale do takich specjalistów zwyczajny człowiek nie ma dostępu. Ale nagle okazuje się, że jego życie w ciągu ostatnich kilku-kilkunastu lat było tak "kierowane", "przeprowadzone", że w ciągu tych lat praca nad poszczególnymi wadami przybrała taki kształt, że ostatecznie, dzisiaj, po tych latach, okazało się, że było to owo schorzenie, które w tej chwili jest już właściwie w ostatniej fazie leczenia. Zgodnie z krokami terapii. Nawet o tym nie wiedząc.
2 - Natomiast jeśli chodzi o kapłanów... Słyszałem pewne kazanie na ten temat*, i częściowo posłużę się tu nim (a w przyszłości może nawet je spiszę, bo - naprawdę - jest fajne, budujące). Mianowicie: Bóg wybrał Abrahama, Abrama właściwie jeszcze wtedy, by wyszedł ze swojego Ur i poszedł Gdzieś Tam. To znaczy - w nieznane. Tak ot, po prostu, bo Bóg tego chciał. Być może Bóg mówił to kilku osobom, nie wiem, bardzo możliwe. Ale tylko Abram posłuchał tego głosu. Tak więc - został wybrany. Dlaczego on? Skoro posłuchał głosu Boga, to znaczy, że był blisko Niego. I tak też czytamy - że Abram był bardzo wierzący, potem czytamy różne historie z jego udziałem... Tak, Abram, a potem Abraham, był bardzo wierzący. I dowiedział się, że został wybrany. I że będzie miał dzieci jak gwiazd na niebie.
Lata później dzieci tych dzieci i dzieci ich dzieci przybyła znaczna ilość. W końcu Bóg rozpoczął ich wyprowadzanie z Egiptu, gdzie byli niewolnikami, wyrobnikami, by wprowadzić ich do ich własnego kraju. Mniejsza teraz o te przygody, które miały miejsce tam po drodze, w każdym razie chodzi o to, że zostali oni "narodem wybranym". Wybranym - by pomiędzy innymi narodami, mające swoje bóstwa, "hodować" pamięć o tym Bogu, który to wszystko stworzył. O tym Jedynym Prawdziwym Bogu.
Ale czasem nawet ów naród wybrany się burzył. Nie pamiętam teraz, gdzie ta historia jest zapisana, ale w którymś momencie lud się zbuntował i nie chciał słuchać dalej głosu Boga. Może to było w momencie, gdy ulali sobie tego złotego cielca/byka? Nie pamiętam. W każdym razie Mojżesz zawołał wówczas, kto jest gotowy bez względu na wszystko pójść za Panem, za Bogiem. Z całego narodu izraelskiego wyszła ta część, która pochodziła od Lewiego - jego prawnuki, prapraprawnuki, w każdym razie jego rodzina. Musiała zostać wychowana w jakiś specyficzny sposób. Wtedy, tam, dostali do wykonania zadanie, które w dzisiejszych oczach jest bulwersujące. Mniejsza o szczegóły, ale chodzi o to, że później Mojżesz im powiedział, że oni sami się wybrali do specjalnej służby dla Boga. I później, gdy doszło do momentu skonstruowania świątyni, to oni byli tymi, którzy mieszkali najbliżej tej świątyni i którzy trzymali nad nią pieczę, służyli tam. To z rodu/rodziny Lewiego pochodzili kapłani służący w świątyni.
Czyli, gdyby to tak zreasumować - spomiędzy wszystkich narodów naród izraelski został wybrany do utrzymania pamięci o Bogu, a spośród całego narodu izraelskiego - jedna jego część została wybrana (czy też wybrała się "sama") do roli pełnienia specjalnej pieczy nad całym sprzętem świątynnym poświęconym Bogu. Do pełnienia roli kapłaństwa.
Stąd mogę wysnuć wniosek, że dzisiaj, obecnie - każdy z nas, który zdecydował się iść za Bogiem, który pokochał Go i zdecydował sie być Mu posłusznym, w sensie: ufać Mu, że Jego zalecenia są najlepsze, najlepiej potrafią utrzymać porządek świata - taki każdy z nas "wybrał się sam" do roli współczesnego kapłaństwa, czyli do pielęgnowania pamięci o Nim, do kierowania wzroku ludzi na Niego, na Jezusa, żyjącego w niebie, który wybacza/zapomina wszelkie zło.
* - (dopisane później) - kazanie dostępne jest tutaj: Błogosławiona armia Boga
[dalej]
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz