Potem zaczął opowiadać im w podobieństwach/porównaniach/przenośniach: Pewien mężczyzna był plantatorem, zbudował winnicę i postawił wokół niej płot, wyrąbał miejsce i postawił wyciskarnię win, i wybudował wieżę strażniczą. Potem wydzierżawił to kilku hodowcom win i wyjechał za granicę.
Kiedy przyszedł czas, wysłał on swojego człowieka do tych hodowców, żeby odebrać swoją część zysku. Ale ci schwytali go, pobili i odesłali z pustymi rękoma. Potem wysłał innego, ale tego uderzyli w głowę i wyszydzili. Potem wysłał jeszcze jednego, tego pobili na śmierć. I tak z wieloma innymi: niektórych poranili, a innych pozabijali. Teraz pozostała mu już tylko jedna, jedyna rzecz: wysłać swojego własnego, drogiego syna. Ale hodowcy winogron powiedzieli między sobą:
- Tutaj jest spadkobierca. Chodźmy, pobijmy go na śmierć, to spadek zostanie dla nas.
Więc go złapali, pobili na śmierć i wyrzucili z plantacji winogron.
Co teraz ma zrobić ten właściciel plantacji? Wróci, zakończy sprawę z hodowcami i przekaże hodowlę innym. Czyżbyście nie czytali w Pismach:
Kamień, którzy budowniczowie/budowlańcy odrzucili,
stał się kamieniem węgielnym / podwaliną pod fundament.
To jest Boga własna praca,
jak cud w naszych oczach.
Wtedy chcieli Go znowu złapać, bo zrozumieli, że to właśnie o nich mówił w tym porównaniu. Bali się jednak ludu, więc go opuścili i poszli w swoją drogę.
na podstawie: Mar. 12,1...12
[dalej]
[wcześniej]
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz