I co wtedy? Pojawiają się pytania. Mnie też one się pojawiły. Dlaczego mnie? Dlaczego teraz? I dlaczego w ogóle. Pytania stawiałem sobie takie czy inne, ale wiecie, kiedy człowiek żyje z Bogiem, albo może nawet z tego powodu, że człowiek żyje z Bogiem, na pewne pytania nie uzyskamy odpowiedzi. Przynajmniej nie po tej stronie nieba - jak to mówią niektórzy.
Ja, będąc wtedy w szpitalu, na niektóre otrzymałem, a na niektóre chcę poczekać. Generalnie zrozumiałem, że lepiej tak bardzo nie szukać odpowiedzi na te pytanie, które sobie postawiłem, ale mimo wszystko Bóg dał mi wiele ciekawych myśli. Otóż na przykład: Bóg nigdy nie obiecywał mi spokojnego lotu, tylko bezpieczne lądowanie. Życie człowieka, moje też, jest bardzo podobne do takiej drogi z zakrętami. Ja najczęściej widzę tylko ten moment DO zakrętu, i kawałek samego zakrętu. Natomiast Bóg ze swojej ciekawej perspektywy widzi wszystko inne [tu sobie mogę wyobrazić perspektywę Boga jak z helikoptera - jak widzi wszystko przed zakrętem, zakręt, i za zakrętem, i równoległą drogę, i najbliższe skrzyżowanie, i wszystkie samochody wokół - dop. wł.]. Przyjdzie taki czas, że ja też z tej perspektywy będę mógł to zobaczyć.
Ale do rzeczy. Zadałem sobie pytanie, bardzo poważne pytanie, czy Bóg - Ten, którego kocham, i Ten, który mnie w życiu prowadzi - czy Bóg miał moc nie dopuścić do tej tragedii, która mnie spotkała? Hm. Na tak postawione pytanie można odpowiedzieć "tak" lub "nie". Ale tu nie chodzi o to, żeby sobie odpowiedzieć "tak", lub "nie". Dzisiaj chcę powiedzieć: Bóg MA moc, i MIAŁ moc, by nie dopuścić do tragedii, jakiejkolwiek.
Dlaczego zatem często tego nie robi? Mój Bóg, "Wszechmogący", dlaczego tego nie robi?
Czy wiecie, że właśnie z tego powodu wielu ludzi rozczarowało się bardziej, niż z jakiegokolwiek innego?
Kiedy życie toczy się w formie takiej sielanki, kiedy wszystko jest poukładane, takiego pytania nigdy nie zadasz.
A więc na tak postawione pytanie: dlaczego Bóg, który ma moc nie dopuścić do tragedii, tego nie robi? - znalazłem taką oto odpowiedź, cytuję: On, Bóg, MOŻE zmienić następstwa i powstrzymać ból w każdej chwili Twojego życia, jednak często je dopuszcza, aby trudności życiowe rozwinęły w nas charakter i wiarę.
To brzmi dosyć ciekawie. Bo zauważam, że u człowieka właśnie w trudnościach, kształtują się właśnie te cechy charakteru, które zabierzemy ze sobą na zawsze do nieba, które właśnie pozostają w nas na zawsze.
Bo powiedzcie mi, jak inaczej zrozumieć słowa z Biblii: Poczytujcie to sobie za najwyższą radość... - uwaga: poziomem ekspresji nie jest: poczytujcie sobie za radość. Ale: poczytujcie sobie za NAJ-WYŻSZĄ radość. Słowo "NAJ-wyższą" znaczy: "NAJ-wyższą". Nie chodzi tu o zadowolenie, nie o pocieszenie, nie o jakiś taki uśmieszek, ale za NAJ-WYŻSZĄ radość. Ale teraz - siedźcie wygodnie - co takiego mamy uważać za NAJ-WYŻSZĄ radość? ... gdy rozmaite próby przechodzicie, wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, a wytrwałość zatem niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli DOSKONALI i nienaganni, nie mający żadnych braków!
Aha. Czyli tu chodzi o mój charakter! Czyli tu chodzi o coś, co się we mnie kształtuje.
Albo: Weselcie się z tego, mimo że teraz, gdy trzeba, na krótko zasmuceni bywacie różnymi doświadczeniami, by wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus.
Bóg zatem ma wyższy cel! - jak widać. Bóg zatem - uwaga - ma dla nas coś ciekawego!
07.58-13.30
[dalej]
[wcześniej]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz