Stało się tak, że Ewa to jabłko wzięła. Postąpiła wbrew zasadom, rozsądkowi i zdrowej logice. Adam poszedł za nią. Dlaczego? Bo tak bardzo ją kochał - to była odpowiedź oczywista. Kochał ją tak bardzo, i tak wiele rzeczy razem dzielili do tej pory, że chciał podzielić z Ewą również i smak tego jabłka. Przysłowiowego jabłka. I konsekwencje. No i widział, że Ewa jednak nie umarła... Ale znał zasady.
Ja też znam zasady. Wiem, że muszę być w codziennym kontakcie z Bogiem, by być normalnym człowiekiem. Inaczej, pozbawiony tego kontaktu - szaleję. Wraca do mnie moje stare "ja". Staję się wściekły, nietolerancyjny, pełen pretensji... Nic dobrego. A wszystko dlatego, że rano, zamiast być z Bogiem, chciałem porozmawiać chwilę z dziewczyną. Bo później już nie było na to czasu. I to "zamiast" kończy się tak samo, jak u Adama - zaczyna się chowanie przed Bogiem. Potem ciężko znowu zacząć. Ciężko kontynuować. Wszystko w ciele krzyczy NIE!. Nie chce mi się, nie mam ochoty, nie ma czasu, oczy mi się zamykają, potrzebuję więcej kawy... Każdy powód jest dobry, by to przełożyć.
Dlaczego się na to zdecydowałem, mimo że wiedziałem, jakie są tego konsekwencje? Z głopoty. Tak bywa.
I tu wracam do innego tematu - grzechu pierworodnego. Czegoś, o czym już kiedyś pisałem. Na co musieli napatrzyć się w swojej rodzinie Kain i Abel, że jeden był w stanie zabić drugiego? Czy można było tego uniknąć? Czy jest możliwe, że wszystko to, na co człowiek się napatrzył, do czego przywykł, co jest dla niego normalne - choć społecznie jest to nieakceptowalne - czy jest możliwe, żeby tego zaprzestać? Zapomnieć? Nauczyć się reagować w inny sposób? Całkowicie zapomnieć o tym, co się widziało jako dziecko, do czego się przywykło jako dziecko, i jakie wzorce zachowania się zobaczyło jako jedyne? Skąd nabyć inne wzorce? Jak nauczyć się reagować inaczej?...
Jezus powiedział, żeby przyjść w takim przypadku do Niego. A i Bóg w Starym Testamencie jeszcze obiecał, że przemieni serce w nowe. A i Duch Święty ma przyjść, a Jego owocami mają być miłość, spokój, radość... Czyli coś, czego bym chciał. Póki co - pozostają pretensje. Dlaczego, dlaczego, dlaczego.
A od tego wali się wszystko.
A niech się wali.
Potrzebuję teraz Boga, i Jego Ducha, bardziej niż kiedykolwiek. Było wiele takich momentów w moim życiu, gdy Go potrzebowałem. Czy zechce mnie wesprzeć tym razem? Czy może będzie mnie chciał raczej uczyć charakteru, a ja nie dam rady?
Na gruzach też potrafią zakwitnąć kwiaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz