... to wiedzcie zarówno wy, jak i cały lud izraelski, że on stoi przed nami zdrowy dzięki imieniu Jezusa Chrystusa ...
Dz. Ap. 4,10 BP
Co właściwie znaczy to, że coś jest dokonywane w imieniu Jezusa? Pozwolę sobie na pewien proces dedukcyjny:
Jeśli nie możemy sami załatwić jakiejś sprawy w urzędzie, wówczas wypisujemy upoważnienie dla kogoś innego, i ta inna osoba może iść do tego urzędu i załatwić tę sprawę za nas. W naszym imieniu. Czyli - ona tam jest, ale załatwia coś za nas, ponieważ my sami z jakichś względów nie mogliśmy zrobić tego osobiście. Wynika z tego, że osoba, która jest tam za nas, jest tam w naszym zastępstwie.
Czy Jezus nie mógł nadal uzdrawiać na ziemi osobiście, że musieli to robić uczniowie w Jego imieniu? Za Niego? Pewnie mógł. Ale wtedy to wyglądałoby jak czary-mary. Hokus-pokus. Samo przyszło, samo się zadziało. A tutaj chodziło o to, żeby:
1. Jezus miał iść do nieba, bo taka miała być Jego misja. Jaka to misja?:
Z tego, co mówimy, najważniejsze jest to: Mamy arcykapłana, który zasiadł na prawicy Majestatu, na Jego tronie w niebie. On spełnia służbę w świątyni, to jest w namiocie prawdziwym, jaki zbudował Pan, a nie człowiek (Hebr. 8,1-2 BP).
Mowa tu o Jezusie. Napotkać można jeszcze więcej fragmentów mówiących o tym, że Jezus jest tam dla nas, choćby ten:
Dzieci moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli. A jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy (1 Jan 2,1 BW).
Tak. To Jezus jest naszym "orędownikiem" tam, w niebie, nikt inny, choćby umarł najbardziej męczeńską śmiercią, czy choćby był samą matką Jezusa. Nie. Tylko sam Jezus. Tylko On załatwił sprawę grzechów raz na zawsze i daje nam możliwość, że - jeśli chcemy - może On "wpisać" nasze grzechy na "swoje konto", na konto tych grzechów już załatwionych, podczas gdy owe "nierozliczone" - ciągle czekają na "załatwienie". Dlatego jest On w niebie, dlatego nie może być sam, osobiście, na Ziemi.
Zresztą będąc tutaj obiecał, że przyśle w zastępstwie za siebie Ducha Świętego. Więc tak czy siak - wszystkie owe uzdrowienia apostołowie dokonywali będąc pod wpływem Ducha.
2. Ponieważ Jezus umarł za całą ludzkość, za wszystkich ludzi, nie tylko za apostołów, za Izraelitów, za Europejczyków, za cywilizowanych czy za białych - chce, żeby wiedza o Nim rozniosła się po całym świecie, żeby każdy mógł podjąć tę decyzję i przyjąć ofertę, którą daje Jezus - żeby oddać Jemu swoje grzechy i dalej żyć z Nim. Dlatego chce, żeby inni ludzie osobiście robili te wszystkie cuda/znaki w Jego imieniu, żeby całe tłumy, obserwujące zdarzenia, wiedziały, dlaczego to się tak dzieje. A nie, że samo z przychodzi, czary-mary jakieś, albo hokus-pokus, szczęśliwy los, przeznaczenie czy coś takiego.
Tak więc robić coś w imieniu Jezusa to robić coś jako Jego pełnomocnik, korzystając z Jego upoważnienia, z Jego wpływów (tutaj: Jego mocy, mocy Ducha Świętego). To jest nominujące. Z tym że trzeba być przygotowanym, że to wiąże się także z byciem "na świeczniku", czyli w miejscu/sytuacji/pozycji, gdzie wielu ludzi będzie nas widzieć, i gdzie będzie duża sposobność, aby oni dowiedzieli się, dlaczego to tak działa - tak samo jak to miało miejsce w przypadku Piotra w czwartym rozdziale Dz. Ap. Czyli mówiąc zwyczajnie i sloganowo - żeby "zwiastować Jezusa".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz