Kolejne teksty, w których została użyta nazwa "Hades" - sprawdzę tutaj gdzie to zostało użyte, jak zostało przetłumaczone na j. polski czy angielski (zapewnie "piekło/hell"), i jak to wpływa na wymowę danego fragmentu, zrozumienie, sens. Hades - pamiętamy - to nie było tylko piekło wg współczesnego rozumienia tego słowa, czyli miejsce dla złych ludzi, ale ogólnie kraina umarłych, KTÓRA SKŁADAŁA SIĘ z trzech różnych części, gdzie trafiali ludzie dobrzy, źli i nijacy. Czyli już z samej konfrontacji oryginalnego słowa "Hades" i jego tłumaczenia "piekło/hell" wynika, że znaczenia tych wyrażeń nie pokrywają się. A skoro się nie pokrywają, to jaki jest sens używać ich w tłumaczeniach? Nie lepiej napisać po prostu: "kraina umarłych"? Przecież o to właśnie chodzi w tłumaczeniach, by jak najwierniej oddały pierwotne znaczenie użytego słowa/wyrażenia, nieprawdaż?
Mat. 16,18 PD: Ja zaś mówię ci, że ty jesteś Piotr/Petros i na tej skale zbuduję moje zgromadzenie/społeczność/kościół i bramy Hadesu nie przemogą go.
Nie będę się tu skupiał nad powiązaniem imienia Piotr (orygin.: Petros) i jego znaczenia jako "kamyk", i faktu, że Jezus mógł użyć tutaj gry słów do porównania ze skałą, podwaliną, petrą, i całą tą teologią opartą na tej grze słów. Nie w tym momencie. Choć jest to również interesujący temat.
W każdym razie, tłumaczenia polskie fragment o Hadesie przekładają jako: ... bramy piekielne go nie przemogą (BW, BP: nie zwyciężą, BT, BG). Jakiś sens to jest, choć gdy mowa o czymkolwiek związanych z piekłem, nawet jeśli to tylko bramy piekielne, to na myśl przychodzi nam coś bardzo złego, bardzo złe miejsce. A tymczasem, gdy wziąć pod uwagę, że Hades to złe miejsce + dobre miejsce + miejsce nijakie, a generalnie jego domeną, charakterystyczną cechą jest to, że jest to po prostu mitologiczna kraina umarłych, bez jakiegokolwiek znaczenia pozytywnego czy negatywnego, to chodzi głównie o to, że ten kościół/zgromadzenie, które Jezus stworzy (już stworzył), nie zostanie zwyciężony przez... krainę umarłych? Tak. A w praktyce? Gdyby ten idiom przekuć na jakiś rzeczywisty zwrot? Bo przecież chyba nikt nie potraktuje tej mitologicznej krainy umarłych jako coś dosłownego... To taki sam zwrot jak w dzisiejszych czasach "syzyfowe prace" (tak, to nie znaczy, że przyjdzie Syzyf i będzie robił coś za nas), czy "otworzyć puszkę Pandory" (tak, tutaj też nie chodzi o żadną konserwę turystyczną, ale o konkretne znaczenie wyrażenia).
A więc: jak można by zrozumieć zwrot, że "kraina umarłych" nie przemoże/nie zwycięży kościoła Jezusa? Myślę, że bardzo prosto - o Jezusie jest napisane, że poprzez swoje zmartwychwstanie pokonał śmierć, że śmierć nie ma już nad nim mocy. A ponieważ Jezus umarł za nas, toteż i nas śmierć się nie będzie imać, i żaden Hades ("kraina umarłych") czy Gehenna ("ogień, który spala wszystko doszczętnie") nas nie dotknie. I oczywiste tutaj jest, że nie mówię o tej śmierci fizycznej, którą umieramy mając lat kilkadziesiąt, i z której Jezus z łatwością może nas wskrzesić, tak jak to zrobił z Łazarzem czy dzieckiem owego setnika rzymskiego, czy córką Jaira. Mam tu na myśli tą "drugą" śmierć, owo całkowite zniszczenie, unicestwienie, doszczętne spalenie wtedy, gdy przyjdzie na to czas; gdy - tak jak podczas potopu - Bóg oczyści Ziemię od wszystkiego, co złe, co zostało skażone samolubstwem, próżniactwem, bezmyślnością etc., właśnie poprzez doszczętne spalenie, a potem utworzy w to miejsce Nową Ziemię, nową przyrodę.
[dalej]
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz