Dzieje 4,31 BW
Ciekawa sytuacja. Wszyscy uczniowie zostali napełnieni Duchem, i zaczęli mówić. Z powodu tego, co mówili, zdołano zaaresztować Piotra i Jana. Ci, postawieni przed sądem złożonym ze starszyzny ludowej, nadal przemawiali pewnie, wiedząc dokładnie, czego chcą, i co mają do zrobienia. Bez cienia wahania. Gdy zostali wypuszczeni i wrócili do swojej grupy - i tu następuje sytuacja, na którą chcę zwrócić uwagę - opowiedzieli o trudnościach, jakie mieli, o areszcie i o próbie znalezienia czegoś na nich, żeby ich w tym areszcie zatrzymać. Tak czy siak - cała ta grupa usiadła i zaczęła się zgodnie modlić, całkowicie przekonani co do tego, co mają robić, prosząc Boga o wsparcie.
I tutaj przypomniało mi się wiele sytuacji, podobnych zebrań kościelnych, gdzie ludzie... nawet nie wiedzieli, co mają robić. Podchodzący dyplomatycznie do każdego problemu, zaprzestali jakichkolwiek działań, byle tylko nikogo nie urazić. A modlitwy stały się monotonne: "pomóż nam, Panie, lepiej służyć"...
Jaki kontrast! Pierwsza grupa dobrze wiedziała, co ma robić, i problemy sprawiły tylko, że poprosili o wsparcie i cudowne działanie Boga, aby widziano Jego cuda, Jego moc; prosili o konkrety; natomiast druga grupa prosiła o coś niepewnie, niepewna co do tego, czym się właściwie zająć, i jak to ugryźć, niepewna o co właściwie mogą prosić, dyplomatycznie, żeby potem nie okazało się, że Bóg ich nie wysłuchał.
Potrzeba nam dużej wiary, dużej pewności, maksymalnego, stuprocentowego przekonania słuszności w tym, co robimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz