Obudziłem się dziś rano, gdy do głowy przyszło mi wyobrażenie dwojga ludzi. Oni razem, ubrani w białe t-shirty, w niedzielny, leniwy poranek. Na pewno byłoby im bardzo przyjemnie.
Potem te piękne, śnieżnobiałe t-shirty zostały zabrudzone. Brudny biały t-shirt zawsze wygląda brzydko. Człowiek wtedy zawsze tęskni z powrotem za tą śnieżną bielą, która była poprzednio, wcześniej.
Potem wyobraziłem sobie Adama i Ewę, leżących razem, w niedzielny poranek, cieszących się sobą nawzajem, słońcem, zielenią. I nagle coś się zmieniło, zepsuło. Stało się coś nieodwracalnego. Zrobili coś, co sprawiło, że byli nie w porządku wobec Boga. A potem rośliny zaczęły umierać, a zwierzęta pożerać się nawzajem. I potem zobaczyli śmierć jednego ze zwierząt, a potem zostali ubrani w jego skórę. Ta skóra przypominała im ciągle o tym, co było wcześniej - wcześniej żadna skóra, żadne ubranie nie było im potrzebne.
Nawiasem - do czego zaczęła być im potrzebna ta skóra? Czyżby nie tylko rośliny umierały, nie tylko zwierzęta się zaczęły pożerać nawzajem, ale i cała natura "weszła" w stan jesieni? Zaczęło być chłodniej? Jak nigdy dotąd?...
A potem wyobraziłem sobie tę tęsknotę. Tę, którą znamy, tęskniąc za śnieżnobiałym, nowiutkim t-shirtem. I tęsknotę, którą musieli odczuwać Adam i Ewa, tęskniąc za tą naturą, która była wcześniej - tęskniąc za wiecznym latem. Za tamtą nieskalaną przyrodą, wiecznie kwitnącymi kwiatami, wiecznie świeżą zielenią, ciepłem...
Adam i Ewa tęsknili za czymś, co znali. My dzisiaj nawet nie mamy pojęcia, za czym właściwie tęsknić. Choć w zasadzie każdy z nas właściwie tęskni za światem, gdzie wszystko jest tak, jak powinno być, gdzie każdy myśli logicznie i racjonalnie, a jednocześnie umie wyrażać swoje pozytywne uczucia i kontrolować te złe. Gdzie każdy robi wszystko to, co leży w jego gestii, nie pozwalając sobie na żadne świadome niedociągnięcia, na byle-jakość. Gdzie jeden jest wyrozumiały wobec drugiego, i w każdej chwili gotowy, by go wesprzeć.
T-shirta można wyprać. Adam i Ewa otrzymali ubrania sporządzone ze zwierzęcych skór, żeby nie pomarzli. A my? A my mamy zapewnienie Jezusa, że w domu Jego ojca jest wiele mieszkań dla nas, i że jesteśmy tam mile widziani, a zanim tam dojdziemy, czeka nas jeszcze dłuuuga praca nad naszymi charakterami...
Tak więc czytajmy ewangelie, bierzmy przykład z Jezusa, czytajmy Nowy Testament, aby poznać zalecenia apostołów odnośnie codziennego naszego życia, walki z naszym własnym charakterem i słabościami, i czytajmy Stary Testament, aby poznać Boga i zobaczyć Jego miłość tamże właśnie. Bo gdy będziemy zdolni zobaczyć miłość Boga w Starym Testamencie, pośród tych wszystkich "krwawych" historii, wtedy nauczymy się być wyrozumiali, i nikt nigdy nie wmówi nam, że Bóg jest jakiś zły, brutalny, albo że to On zrobił nam coś złego.
Żeby trochę zrozumieć Stary Testament trzeba poznać odrobinę mentalność wschodu i skłonność do wyolbrzymiania przerysowywania historii, sytuację polityczną i geograficzną. Tylko wtedy staje się księgą zrozumiałą. Ja zyskuję sporo dzięki studiowaniu biblii. Świetny blog, zamierzam tu często zaglądać ))
OdpowiedzUsuń