piątek, 1 maja 2015

Każdego dnia od nowa, 6. - Druga szansa

Wracam do tematu. To w Nim się poruszamy. Pamiętacie słowa Pawła? W NIM się poruszamy, w NIM żyjemy, to jest nasz sens życia.

Kiedyś czytałem historię Daniela Webstera, jednego z wielkich, amerykańskich mężów stanu, żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku, zmarł w roku 1852. Kiedyś, przy jakimś posiłku, jeden z towarzyszy zapytał:
- Panie Webster, jaka jest najgłębsza myśl, którą Pan kiedykolwiek rozważał w swoim życiu?
Webster odpowiedział krótko:
- Najważniejszą myślą, która zajmuje mój umysł i zawsze mi towarzyszy, jest myśl o mojej osobistej odpowiedzialności przed Bogiem za wszystkie moje myśli, moje słowa i czyny.

Znamy tę historię, te słowa: choćby człowiek cały świat pozyskał, a na swojej duszy szkodę poniósł [zob. Mar. 8,36]... Opowiadałem wam o tym Leszku, z którym leżałem w szpitalu. Wiecie, co on mi powiedział? To człowiek, który ma największą w Polsce firmę przewozową drewna, jeździ niemalże po całym świecie. Pieniędzy ma tak dużo, że w zasadzie mógłby kupić wszystko. I kiedy po szóstej operacji lekarz powiedział mu: "Panie Leszku, to jeszcze nie koniec", to on powiedział mi później:
- Andrzej, chciałbym zostać w samych tych gaciach tylko, byleby tylko ktoś mi powiedział, że pożyję jeszcze choćby kilka dni.

Czujesz, co dla człowieka jest ważne w danym momencie? Mówił, że ilość TIRów, które ma, jest tak duża, że on już tego wszystkiego nie ogarnia. Człowiek, który jest obrzydliwie bogaty, powiedział, że wolałby zostać w samych gaciach, gdyby mu tylko ktoś powiedział, że pożyje jeszcze kilka dni. Czujesz, jak zmieniają się człowieka myśli i priorytety?

Bo - jak to jest, zobaczcie. To jest nawet fizycznie niemożliwe, żeby człowiek pozyskał cały świat, prawda? To dlaczego Jezus powiedział, że CHOĆBY człowiek cały świat pozyskał? Ale dalej mówi, że jeśliby na swojej duszy szkodę poniósł - to co mu to pomoże? A przecież człowiek dzisiaj zachowuje się, jakby CHCIAŁ pozyskać cały świat, albo chciał pozyskać PRZYCHYLNOŚĆ całego świata. Ile to energii człowiek wkłada w rozstrzyganie pytań typu: jak się ubrać, co kupić, jak coś tam załatwić... [czy jak otrzymać największą ilość lajków na fejsbuku... - dop. wł.]

A powiedz, tak naprawdę to kogo to obchodzi?

Kiedyś zobaczyłem jakiś program o Jacksonie. I podano, za ile tysięcy dolarów miał kupione spodnie, i na jakim łóżku on spał. Mówię: to już niczego innego o nim nie znaleziono? Ja na swoim łóżku za 600 zł wyśpię się dokładnie tak samo jak on. I teraz taka myśl: i co, był on bardziej szczęśliwy, że miał te spodnie i łóżko ze złota czy srebra czy czegoś takiego? Z czegokolwiek, ale czy przez to był szczęśliwszy?

I wtedy sobie przypomniałem, jak apostoł Piotr pisze, że ozdobą człowieka ma być ukryty wewnętrzny człowiek z niezniszczalnym klejnotem łagodnego i cichego ducha, który jedynie ma wartość przed Bogiem (1 Pio 3,4 BW). Zrozumiałem też słowa, kiedy Bóg powiedział, że "mamy skarb w naczyniach". Co prawda glinianych, ale mamy.

Ostatnią myślą, która mi wtedy towarzyszyła, to: Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień (2 Kor. 4,16 BT).

Chciałbym Wam powiedzieć coś na temat drugiej szansy. Otóż czasem zdarza się, że czasem, gdy ktoś ma jakiś wypadek albo coś w tym rodzaju, i definitywnie zostaje już określone, że ta osoba jest już denatem, ale "cudownie" została uratowana, to zawsze wszyscy mówią, że dostał DRUGĄ SZANSĘ, drugie życie.

A ja chcę dzisiaj powiedzieć coś na odwrót: nie musisz być po wypadku, nie musisz przeżyć jakiejś totalnej tragedii w szpitalu, gdzie uratowano by twoje życie. Ja wierzę w to, że każdy, absolutnie każdy dzień naszego życia to jest druga szansa. I jest to oparte na tym ostatnio zacytowanym fragmencie: "chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień". Tak. Widzimy to w naszych lustrach w łazience, że czasem coś się w nas zmienia: coś przybywa, czegoś ubywa... Niedawno coś było, dzisiaj już nie ma... Jak w moim przypadku włosy... Z każdym dniem jest inaczej. Wzrok nie ten sam, słuch również, i my to czujemy. Ale Bóg mówi, że chociaż ten zewnętrzny niszczeje, to jednak we wnętrzu dzieje się coś odwrotnego - z każdym dniem się odnawia. I to jest ta równowaga.

Czy to jest dobry układ? To jest jedyny układ na Ziemi, który ma szansę funkcjonować. Nawet jeśli ten zewnętrzny zniszczeje już niemalże nie do "użytku", to ten wewnętrzny będzie się ciągle odnawiał. Jednak najgorzej jest, kiedy niszczeją i ten zewnętrzny, i ten wewnętrzny człowiek. I staje się tak, że fizycznie jest kiepsko, ale duchowo jeszcze gorzej.

Chcę wam powiedzieć, że wtedy, gdy otwierano mi czaszkę, kiedy widziałem, że miała miejsce totalna ingerencja w moją fizyczność, to w jedną rzecz nikt nie miał szans zaingerować - w to, jak właśnie podnosił się mój wewnętrzny człowiek, przez to, jak Bóg mnie budował.

Choć ciało moje, i serce moje ustanie, jednak Bóg jest skałą serca mego, i działem moim na wieki (Ps. 73,26 BG). Dla Jego chwały chcę właśnie powiedzieć, że nawet, jeśli fizycznie coś zamiera, to jednak fundamentem naszego serca jest Bóg, i niech tak pozostanie na zawsze, amen.

36.20-44.54

[koniec]
[wcześniej]
[do początku]





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz