A mieszkali w Jerozolimie Żydzi pobożni, ze wszystkich narodowości, jakie są tylko na świecie. Kiedy usłyszano ten dźwięk, zgromadził się duży tłum zdezorientowanych ludzi, a każdy jeden słyszał, że był mówiony i jego język**. Zdziwieni i przerażeni pytali:
- Czy nie są ci wszyscy mówiący Galilejczykami? Jak to więc jest, że każdy z nas słyszy swój język ojczysty? Są tu Partowie i Medowie, Elamici, i ludzie pochodzący z Mezopotamii, Judei i Kapadocji, i z Pontu, i z Azji, Frygii i Pamfylii, i z Egiptu, z Libii, i z okolic naprzeciwko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi i proselici, Kreteńczycy i Arabowie - i my wszyscy słyszymy ich opowieść o wielkim Bożym dziele, wszystko to w naszej własnej mowie!
Nie wiedzieli, co to ma znaczyć, i przerażeni pytali siebie nawzajem:
- Dlaczego tak?
Ale znalazł się też i ktoś naigrawający się:
- Napili się jakiegoś słodkiego wina.
na podstawie: Dz. Ap. 2,1...13
* - Większość tłumaczeń mówi o jednym miejscu. Ale możliwe też, że jednomyślnie skupili się na jakiejś czynności. Dywagacje na ten temat napisałem tutaj: Jednomyślna modlitwa tuż przed.
** - Tutaj mam wątpliwości natury logicznej - czy każdy z nich słyszał, że był mówiony i jego język (przez jednego z apostołów), czy może każdy z nich słyszał każdego z apostołów w swoim własnym języku? Ta pierwsza opcja byłaby wystarczającą "magiczna" - żeby to zrozumieć, musiałbym się zanurzyć w opisy duchowego daru mówienia językami, ale myślę, że byłoby to do przyjęcia - skoro Duch Święty daje możliwość mówienia innym językiem obcym, którego się wcześniej nie znało, na potrzeby niesienia ewangelii (dobrej nowiny). Natomiast ta druga opcja zahaczałaby już "magię" z "wyższego poziomu", czyli manipulację osobistymi odczuciami każdej z osób, przy jej odbiorze rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz