I zaczął ich nauczać; Trzeba, aby Syn Człowieczy wiele cierpiał, został odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i nauczycieli Pisma, został zabity i po trzech dniach zmartwychwstał.
Mar. 8,31 BP
W nawiązaniu do rozmyślań pt. Dlaczego Jezus zakazywał mówić o sobie - napisałem tam, że uczniowie nie mieli bladego pojęcia, jaki był cel bycia Mesjaszem. Wciąż oczekiwali podjęcia jakichś działań w kierunku wyzwolenia państwa izraelskiego spod zwierzchnictwa cesarza rzymskiego. Przy okazji Mesjasz uzdrawiał, wyganiał złe duchy - i działało, cieszyło uczniów, dodawało uroku. Takie zabawne czary-mary.
Jezus o tym wiedział, dlatego przy stosownych okazjach ich nauczał. O Królestwie/Państwie Boga, o charakterze Boga, o misji Mesjasza na Ziemi...
Ewangeliczne historie pokazują, że uczniowie - nawet jeśli Go słuchali - niewiele z tego zostawało im w głowach. Wciąż kłócili się, kto będzie najważniejszy w nowym Królestwie, skąd wziąć chleb do nakarmienia całego tłumu ludzi (pomimo wcześniejszego dokonania tego za pomocą owych kilku bochenków).
A podobnie jak uczniowie - myśleli wszyscy ci, którzy podążali również za nimi (zob. Gdzie były inne łodzie? i Jeszcze więcej uczniów), a także reszta tłumów, schodzących się do Niego w poszukiwaniu ukojenia w fizycznym bólu, czy w syceniu się wzrastającą nadzieją na nowego Mesjasza - króla Izraela, oswobadzającego państwo i tworzącego polityczną potęgę.
Dlatego Jezus tego nie chciał. Wiedział, że aby Jego misja została odpowiednio zrozumiana, musi przebić się przez powszechne koleiny myślowe, w których trwało społeczeństwo, pokazać zupełnie inny sens bycia Mesjaszem.
I tak zupełnie nawiasem - przyszło mi do głowy porównanie, że dzisiaj mamy zupełnie tak samo. Chrześcijaństwo kojarzone jest z organizacjami kościelnymi o upadłej moralności (tak, nie mam na myśli tylko jednej organizacji kościelnej), z nagłaśnianymi przez media uchybieniami duchownych, którzy stracili swoje fundamenty wiary i etyki, a także z wieloma absurdami, które miały miejsce w historii, związanymi z polityką kościelną. Wiara, religia, Bóg - kojarzone są z chodzeniem do kościoła co tydzień, i z przynależnością do religii, która ma na swoim koncie wyprawy krzyżowe, inkwizycje... Tak, można się przyczepić do wielu rzeczy. Ale tak naprawdę znaczenie ma tylko i wyłącznie misja Jezusa, Jego przesłanie, Jego nawoływanie do odrodzenia się na nowo, do zmierzania za Nim, w kierunku Królestwa Boga, przyjęcie Jego śmierci za nas jako środka, który uchroni nas samych od śmierci później - tej śmierci definitywnej, rozstrzygającej, nie tego fizycznego snu, w który się zapada teraz, po kilkudziesięciu latach życia.
A to, co kiedykolwiek zrobili ludzie, nawet powołując się na Niego, i co jeszcze zrobią... Pozwólmy sobie przejść obok tego bez komentarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz