czwartek, 6 listopada 2014

Apokalipsa, 8. - Oto przychodzi wśród obłoków

Oto przychodzi z chmurami/obłokami1 i zobaczy Go każde oko, i ci co Go przebili/przebodli, będą przez Niego uderzać się w piersi/opłakiwać wszystkie plemiona/rody na Ziemi, tak, amen/zaprawdę.
Obj. 1,7 PD

1 - Oto przychodzi z obłokami/chmurami - "przychodzi" to przychodzi, nie ma tu żadnej filozofii. Trochę dziwi fakt, że zostało napisane "przychodzi", zamiast "przyjdzie", tak jakby był właśnie "w trakcie przychodzenia", ale nic więcej tu nie wymyślę, więc pomijam tę kwestię. Myślę, że nie ma sensu widzieć tu niczego więcej, jak to, że po prostu "przychodzi".

...z chmurami/obłokami / wśród chmur/obłoków - to też nie jest żadna wstawka literacka. I to powiedziawszy, a oni patrzyli, został wzniesiony, a chmura/obłok zabrała go z ich oczu. A kiedy wpatrywali się w tak idącego do nieba, stanęli przy nich dwaj mężczyźni w białych ubraniach, którzy powiedzieli: Galilejczycy, dlaczego tak stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, który został wzięty od was do góry, do nieba, tak przyjdzie, jak oglądaliście go do nieba zmierzającego (Dzieje 1,9-11 PD). Czyli jakkolwiek ktoś potrafi sobie wyobrazić tę sytuację, to właśnie w taki sposób Jezus powróci.

Nawiasem - gdy wyobraziłem sobie tę sytuację z uczniami, okazała się ona nieco zabawna. Dlaczego? Ponieważ przez ostatnie 40 dni, począwszy od śmierci Jezusa, którą widzieli na własne oczy, przez ogromne huśtawki emocjonalne - głęboki żal, smutek, współczucie, bezsilność podczas Jego biczowania, potem to samo podczas niesienia krzyża i krzyżowania tuż przed sabatem, potem głęboki szok tuż po sabacie, bo okazało się, że ciała Jezusa nie ma w grobie - ktoś ukradł??? - potem przybiegła Maria Magdalena, po kobiecemu gwałtownie opowiadając o tym, jak spotkała kogoś ubranego na biało i powiedział jej, że Jezus żyje... Żyje??? Ale jak??? Przecież umarł! Potem tych kilka spotkań z Jezusem, podczas których... Tak, nie wiem, jak to możliwe, już kiedyś się nad tym zastanawiałem - całkiem niewykluczone, że oni w ogóle nie widzieli Jego twarzy. Poznawali go po ruchach, po sposobie łamania chleba, po używanych słowach. Kiedy czyta się historię z Ew. Jana r. 21 - uczniowie nie poznali Go tam z początku, a kiedy już wiedzieli, że to On, nawet wtedy jest napisane: A żaden z uczniów nie śmiał go pytać: Kto ty jesteś? Bo wiedzieli, że to Pan (Jan 21,12 BW). Skoro żaden nie śmiał Go pytać, to znaczy, że było coś, o co zapytać chcieli. O to, kim jest. Gdyby widzieli Jego twarz, nie musieliby przecież pytać o to, prawda? Przeżyli wówczas wystarczająco dużo, by nic więcej już ich nie zdziwiło. I gdy Jezus wznosił się do nieba - stali i przyglądali się. Nie wiedząc, czego się spodziewać. Zniknie całkowicie? Znowu się pojawi, jak podczas ostatnich 40 dni? A tu nagle odezwało się dwóch facetów, stojących obok, ubranych tak samo, jak ten jeden siedzący w grobie 40 dni temu. "Przyglądacie się?" No tak, przyglądamy się. "Ale dlaczego? Jezus tak samo powróci, jak go teraz widzicie". Aha. No tak. A skąd oni znają imię tego, co został wzięty do nieba? No tak, przecież w tym czasie każdy Go znał. A skąd oni się w ogóle wzięli? Nieważne... To co teraz? No nic, wracamy do domu...

Drugie pożegnanie. Pierwsze było po Jego śmierci. Drugie nie zrobiło już na nich takiego wrażenia. Zawsze tak jest - gdy człowiek przeżyje pożegnanie, a potem nagle okazuje się, że pozostało jeszcze nieco więcej czasu, to właściwe już nie robi takiego wrażenia. Bo mentalnie, psychicznie, pożegnanie zostało już "odbyte".

Wracając do Apokalipsy - Jezus tak samo na Ziemię powróci, jak z niej odszedł. Uczniowie to obserwowali, Łukasz zapisał, dwóch obcych to wyjaśniło, a Jezus, w swojej "Ewangelii Jezusa", spisanej przez Jana, to potwierdził. Wszystko jasne.

[dalej]
[do początku]




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz