wtorek, 18 listopada 2014

Połowiczne błogosławieństwo/uzdrowienie

Potem przyszli do Betsaidy. Tam przyprowadzili Mu niewidomego i prosili, żeby się go dotknął. On ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś. Zwilżył mu oczy śliną, położył na niego ręce i zapytał: "Czy widzisz co?" A gdy przejrzał, powiedział: "Widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa". Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał [on] zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie. 
Mar. 8,22-25 BT

Czy zdarzyło się komuś kiedyś, że został uzdrowiony tylko do połowy? Że prosił Boga o coś, i otrzymał tylko połowę, część? Albo nawet nie prosił, ale akurat potrzebował, i Bóg odpowiednio zatroszczył się o niego? Że błogosławieństwo, które otrzymał od Boga, wydawało się piękne, akurat w sam czas, ale... częściowe? Akurat w tym momencie nie do końca niewystarczające?

Mnie zdarza się to ciągle. I zadaję sobie pytania: dlaczego? Czy był w historii ktokolwiek, kogo Jezus uzdrowił tylko w połowie? W jakiejś części? Nie było tak, że zawsze, gdy Jezus przyłożył do czegoś rękę, było "naprawione" w całości? Skąd więc te "połowiczne" błogosławieństwa, co do których nie mam wątpliwości, że pochodzą od Boga, ale są... jakby niedokończone?

Nie mam pojęcia. Odpowiedzi nadal nie znam. Ale powyższa historia pokazuje, że nie zawsze wszystko było uzdrowione od jednego dotknięcia. Czasem Jezus musiał zainterweniować dwa razy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz