Rozmawiałem dziś z pewnym człowiekiem. Człowiek ten to taki koleś z Kamerunu: dredy, Bob
Marley, make love not war i te sprawy. Pracujemy razem na jednym
stanowisku. Czasem gadamy na różne tematy ideologiczne, psychologiczne albo coś w tym stylu. Przy czym ja znam więcej teorii, a on zaraz przytacza jakieś przykłady z życia.
Dzisiaj rozmawialiśmy na temat podziału mięs na czyste i nieczyste. Człowiek ten już wcześniej
wiedział, że nie jem świni. Dzisiaj jakoś tak się stało, że ktoś
przyniósł prywatne pyzy z domu, z nadzieniem mięsnym w środku (tak, że
niby taka tradycyjna, indonezyjska potrawa... ;) ), i od razu
powiedział, że w środku jest świnina. Oddałem więc pyzę mojemu koledze ze stanowiska. Później
jakoś tak się sytuacja potoczyła, że zapytał mi się on o tę świnię,
dlaczego nie jem. Bo ani szynki, ani bekonu... To mu jeszcze dołożyłem,
że i krewetek przecież nie smakuję, i owoców morza, a od małż to już w
ogóle z daleka chodzę. Na co on zrobił wielkie oczy, że przecież tak w
Biblii jest napisane właśnie, że tego wszystkiego nie powinno się jeść.
Na co ja wielkie oczy, że skąd on to wie...
Okazało się, że w Kamerunie stara tradycja mówi, że tego właśnie nie
powinno się jeść. Tradycja wywodzi się w prostej linii z Ksiąg Mojżesza.
Tyle że jest to u nich raczej tylko tradycja niż "prikaz", coś jak u nas
niejedzenie mięsa w piątki. Nie każdy się tego trzyma.
W każdym razie opowiedział mi, że generalnie cała ta tradycja
pochodzi od Żydów, którzy kiedyś na terenie Kamerunu byli. W czasach,
gdy zwykli z Izraela uciekać do Egiptu - nie zatrzymywali się w Egipcie,
ale rozłazili się po całej Afryce. W niektórych miejscach byli, w
innych nie pewnie. I wiele ich wierzeń istnieje w świadomości
afrykańskich tubylców do dziś, tak jak w Kamerunie.
Tak więc - nie jest to tak, jak sobie dzisiaj my, Europejczycy
wyobrażamy, że w Afryce o Bogu zielonego pojęcia nie mają. Być może
Afrykańczycy o Bogu wiedzieli prędzej, zanim Słowianie, Celtowie i inni
znaleźli swoje stałe miejsce... A na to wygląda. Że tak jak w pierwszych
wiekach prześladowania chrześcijan spowodowały "rozłażenie się" ich po
całej Europie, byle dalej uciec, a przy okazji rozsiewali wszędzie po
drodze to, co mieli rozsiewać, tak nieco wcześniej rozsiewani po Afryce
byli Żyli. Z powodu prześladowań (rzymska okupacja) czy też
ekonomicznych (czasy głodu). A przy okazji - chcąc lub nie chcąc -
rozgłaszali tzw. "dobrą nowinę" - na swój własny, żydowski sposób. A z
doświadczenia wiem, że Bóg potem wykorzystuje to, co człowiek wie, by
tylko nakierować go w odpowiednim kierunku.
I tutaj ciężko mi ukryć, że cieszę się z tego, że to wszystko zostało tak doskonale zaplanowane :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz