poniedziałek, 24 marca 2014

Bóg w Afryce

Rozmawiałem dziś z pewnym człowiekiem. Człowiek ten to taki koleś z Kamerunu: dredy, Bob Marley, make love not war i te sprawy. Pracujemy razem na jednym stanowisku. Czasem gadamy na różne tematy ideologiczne, psychologiczne albo coś w tym stylu. Przy czym ja znam więcej teorii, a on zaraz przytacza jakieś przykłady z życia.

Dzisiaj rozmawialiśmy na temat podziału mięs na czyste i nieczyste. Człowiek ten już wcześniej wiedział, że nie jem świni. Dzisiaj jakoś tak się stało, że ktoś przyniósł prywatne pyzy z domu, z nadzieniem mięsnym w środku (tak, że niby taka tradycyjna, indonezyjska potrawa... ;) ), i od razu powiedział, że w środku jest świnina. Oddałem więc pyzę mojemu koledze ze stanowiska. Później jakoś tak się sytuacja potoczyła, że zapytał mi się on o tę świnię, dlaczego nie jem. Bo ani szynki, ani bekonu... To mu jeszcze dołożyłem, że i krewetek przecież nie smakuję, i owoców morza, a od małż to już w ogóle z daleka chodzę. Na co on zrobił wielkie oczy, że przecież tak w Biblii jest napisane właśnie, że tego wszystkiego nie powinno się jeść. Na co ja wielkie oczy, że skąd on to wie...

Okazało się, że w Kamerunie stara tradycja mówi, że tego właśnie nie powinno się jeść. Tradycja wywodzi się w prostej linii z Ksiąg Mojżesza. Tyle że jest to u nich raczej tylko tradycja niż "prikaz", coś jak u nas niejedzenie mięsa w piątki. Nie każdy się tego trzyma.

W każdym razie opowiedział mi, że generalnie cała ta tradycja pochodzi od Żydów, którzy kiedyś na terenie Kamerunu byli. W czasach, gdy zwykli z Izraela uciekać do Egiptu - nie zatrzymywali się w Egipcie, ale rozłazili się po całej Afryce. W niektórych miejscach byli, w innych nie pewnie. I wiele ich wierzeń istnieje w świadomości afrykańskich tubylców do dziś, tak jak w Kamerunie.

Tak więc - nie jest to tak, jak sobie dzisiaj my, Europejczycy wyobrażamy, że w Afryce o Bogu zielonego pojęcia nie mają. Być może Afrykańczycy o Bogu wiedzieli prędzej, zanim Słowianie, Celtowie i inni znaleźli swoje stałe miejsce... A na to wygląda. Że tak jak w pierwszych wiekach prześladowania chrześcijan spowodowały "rozłażenie się" ich po całej Europie, byle dalej uciec, a przy okazji rozsiewali wszędzie po drodze to, co mieli rozsiewać, tak nieco wcześniej rozsiewani po Afryce byli Żyli. Z powodu prześladowań (rzymska okupacja) czy też ekonomicznych (czasy głodu). A przy okazji - chcąc lub nie chcąc - rozgłaszali tzw. "dobrą nowinę" - na swój własny, żydowski sposób. A z doświadczenia wiem, że Bóg potem wykorzystuje to, co człowiek wie, by tylko nakierować go w odpowiednim kierunku.

I tutaj ciężko mi ukryć, że cieszę się z tego, że to wszystko zostało tak doskonale zaplanowane :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz