Jak. 2,21-23 BP
Abraham złożył ofiarę i zostało mu to zaliczone jako "sprawiedliwość", objaw wiary? O co chodzi??
Po tych wypadkach stało się, że Bóg doświadczył Abrahama, mówiąc do niego: "Abrahamie", a on rzekł "Oto jestem". Więc powiedział: "Weź twego syna, twojego jedynaka, którego miłujesz - Izaaka, idź do ziemi Moria oraz na jednej z gór, którą ci wskażę, złóż go tam jako całopalenie". Więc Abraham wstał rano, osiodłał swojego osła, zabrał ze sobą dwoje sług i swojego syna Izaaka, narąbał drzewa do całopalenia, podniósł się oraz poszedł na miejsce, o którym powiedział mu Bóg. Trzeciego dnia Abraham podniósł swoje oczy oraz ujrzał z daleka to miejsce.
Rodz. 22,1-4 NBG
Rodz. 22,1-4 NBG
W czasach, gdy możliwe było jest mniej lub bardziej osobiste rozmawianie z Bogiem, gdy nie było tych wszystkich rzeczy, które non-stop dekoncentrują człowieka, Abraham usłyszał od Boga, że ma iść gdzieś-tam i ofiarować swojego syna. Syna wymarzonego. Ba! Obiecanego przez samego Boga przecież! Syna długo oczekiwanego (Abram i Sara mieli po sto lat, gdy się Izaak urodził, i było to ich pierwsze dziecko). Oczko w głowie. "Pierworodnego", najstarszego syna, który miałby odziedziczyć po ojcu wszystko. Własne dziecko. Ukochane. Najdroższe. Które wyrosło na ich ramionach, gaworzyło, potem wiele razy biegało i wiele razy przychodziło z płaczem i bólem kolana. Wiele razy chuchane, rozpieszczane.
I tego właśnie syna, własnego syna, miał Abram ofiarować na ołtarzu. Jak zwierzę. Na ofierze całopalnej - co oznaczało, że ofiara musiała zostać spalona całkowicie, tak, że nic nie można było z niej wziąć i wykorzystać ponownie.
Czy możliwe jest wyobrazić sobie ból ojca? Rozdarcie między miłością do syna, a miłością i posłuszeństwem wobec Boga, Największego Ojca? Być może niekończący się potok pytań: "Ale dlaczego???" Albo: "Czy ja na pewno dobrze usłyszałem?..." Lub być może po prostu, jak Hiob, krótkie: "Bóg dał, Bóg zabiera. Cieszyłem się z dobrego, które Bóg mi dał, dlaczego miałbym nie cieszyć się z pozornie wyglądające na złe, które również Bóg daje?" i "Skoro tak, to zacznę iść, a potem - zobaczymy, co się stanie".
Trzy dni szedł Abraham, zanim doszedł do góry Moria, gdzie miał złożyć ofiarę z syna. Trzy dni niósł Abraham swój ból z powodu świadomości już prawie pogrzebania ukochanego syna, syna obiecanego przez samego Boga. Trzy dni rozdarcia.
Trzy dni był też Jezus w swoim grobie. Trzy dni trwała jego rozłąka z Ojcem. Trzy dni Ojciec spoglądał na Ziemię, kiedyż to wreszcie nastąpi ten moment, i kiedyż to ten pogrzebany Syn znowu wróci do żywych. Trzy dni tęsknoty.
Tak nawiasem - starożytni tak właśnie liczyli czas. Dla nich to były trzy dni - piątek (dzień pochowania) + sobota + niedziela (dzień zmartwychwstania). Dla nas, współczesnych, były to półtorej doby. Ale właśnie z powodu ichniego sposobu liczenia czasu wszędzie mowa o okresie trzech dni.
Zatem Abraham powiedział do swoich sług: "Wy tu zostańcie przy ośle, a ja i chłopiec pójdziemy do tego miejsca, pokłonimy się oraz do was wrócimy". Abraham wziął także drzewo na całopalenie i włożył je na swojego syna Izaaka. Wziął też w swoją rękę ogień, nóż i obaj poszli razem. Zaś Izaak powiedział do swojego ojca, Abrahama: "Mój ojcze..." Więc odrzekł: "Oto jestem, mój synu". Powiedział także: "Oto ogień i drzewo, a gdzie jagnię na całopalenie?" A Abraham powiedział: "Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, mój synu". I obaj szli razem. Potem przybyli do miejsca, o którym mówił mu Bóg; a Abraham zbudował tam ofiarnicę, ułożył drzewo, związał swojego syna Izaaka oraz położył go na ofiarnicę, ponad drzewem. Abraham wyciągnął także swoją rękę oraz wziął nóż, by zarżnąć swojego syna.
Rodz. 22,5-10 NBG
Rodz. 22,5-10 NBG
A potem dotarli na miejsce, pod górę. Potem jeszcze mozolna wspinaczka na jej szczyt. Przykładowo 400 metrów góry to może być nawet kilka godzin wspinaczki, zależy, jaka góra. Z ciężarem, jaki niósł na sercu Abraham, z synem, którego być może miał widzieć przed sobą ostatni raz w życiu, i z tym całym drewnem przeznaczonym na ołtarzowe ognisko - to były chyba najcięższe godziny jego życia.
Czy miał jakiś płomień nadziei, że stanie się coś oczekiwanego?
A potem, już na szczycie, zbudował ołtarz - minęły kolejne ciężkie godziny - związał swojego syna i położył go na nim.
Jakby nie patrzeć - Bóg też, przez to, że w ogóle stworzył człowieka, zbudował ołtarz dla swojego własnego syna. Nie tak to miało być - człowiek miał sobie żyć, Bóg miał go w ogrodzie odwiedzać, miało być "bajkowo". Ale przestało.
Więc dlaczego Jezus niemal od początku historii Ziemi jakby "przeznaczony" był do tego, by umrzeć za ludzi? Nie można było tego uniknąć? To grubszy temat.
Tak czy siak - była to też swoista próba dla Abrahama. Czy ukochany syn, wyczekiwany przez 100 lat życia, nie stanie się dla Abrahama dobrem wartościowszym, niż bycie z Bogiem? Czy Abraham będzie w stanie poświęcić swoje najbardziej upragnione "dobro" dla zachowania dobrych stosunków z Bogiem?
Nie, Izaak nie stał się bardziej wartościowy niż Bóg. Rodzinę ma się tylko tutaj, przez kilkadziesiąt lat. Z Bogiem - cała wieczność. Bez Boga nie ma ani wieczności Tam, ani rodziny tutaj.
Co stało się dalej - wiadomo:
Ale anioł Wiekuistego zawołał z Nieba i powiedział: "Abrahamie, Abrahamie!" A on rzekł: "Oto jestem". Więc powiedział: "Nie wyciągaj twojej ręki na chłopca oraz nic mu nie rób; gdyż teraz wiem, że jesteś bogobojnym i z Mojego powodu nie oszczędzałeś twego syna, twojego jedynaka". Zaś Abraham podniósł swoje oczy i spojrzał; a oto jakiś baran, co był w gęstwinie, uwiązł swoimi rogami. Więc Abraham poszedł, wziął barana oraz złożył go na całopalenie, zamiast swojego syna.
Rodz. 22,11-13 NBG
Rodz. 22,11-13 NBG
Sic! Bóg przyprowadził Abrahamowi kogoś innego, kto miałby umrzeć za człowieka! Baranka! W czasach, gdy nie było jeszcze proroctw Izajasza, gdy nie było jeszcze Psalmów Dawida, gdy nieznane było składanie ofiar w świątyni, bo takiej świątyni jeszcze nie było, chociaż znane już było składanie ofiar, więc pewnie i ich sens był znany również - to właśnie ta owca/baran stały się symbolem Jezusa. Barankiem przyprowadzonym przez Boga, który miał umrzeć za człowieka. Jak przypomnienie tego celu składania tych ofiar. Jak podpis obrazka w komiksie, żeby oglądający nie miał wątpliwości, co widzi.
Czy nie mógł Abraham wtedy całkowicie odpuścić składania ofiary? Skoro Izaak nie musiał już umierać, to może wystarczyło tylko wypuścić barana z tej uwięzi, w którą się zaplątał? Nie wiem. Może taki zwyczaj był wówczas, że skoro już ołtarz jest postawiony, to musi być wykorzystany. Też mamy dzisiaj różne dziwne, niekoniecznie sensowne zwyczaje. A Bóg je szanuje. I uszanował wtedy.
Stąd Abraham stał się "sprawiedliwy" - czyli wierzący w Boga i Bogu - bo uwierzył Mu, zaufał, mimo że to, co usłyszał, było totalnie absurdalne. A Bóg z tej okazji pokazał swoje przesłanie. Baranek za człowieka. Jezus - Baranek Boży - za człowieka.
Stąd Abraham był bardziej chrześcijaninem, niż by się mogło początkowo wydawać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz