Sądziłem, że zakończę tę serię na ostatnim pytaniu, które w zasadzie jest także odpowiedzią na wszystko, co jest w temacie Nowej Ziemi, Państwa Boga, czy też - Królestwa Niebieskiego, jak to nazywa Biblia. Bo w zasadzie teraz trudno wyodrębnić to, co dotyczy Państwa, skoro wszystko razem przeplata się przez całą Biblię - cuda/znaki Jezusa miały na celu "zwabienie" ludzi do Jezusa, a Jezus kierował dalej wszystkich do Państwa, psalmy również często wspominają o "dniach długich", "wieczności" etc. - czyli niczym innym, jak tylko o Państwie Boga.
Ale z ciekawości poczytam dalej - wg klucza, który sobie wytyczyłem wcześniej. Może wpadnie do głowy coś nowego, "odkrywczego", a może będzie to tylko utwierdzenie tego, co już wiem.
Podał im też inną przypowieść: Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który zasiał dobre ziarno na swoim polu. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza zapytali: - Panie, czyż nie obsiałeś swego pola dobrym ziarnem? Skąd więc wziął się na niej chwast? On odpowiedział: - Nieprzyjazny człowiek to uczynił. A słudzy mu mówią: - Jeśli chcesz, pójdziemy go zebrać. A on im odrzekł: - Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obydwu razem rosnąć aż do żniwa, a w czasie żniwa powiem żniwiarzom: "bierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza".
Mat. 13,24-30 BGU, BT
Jakkolwiek można by tę opowieść zinterpretować, na 100% wynika z niej tylko jedno: że Państwo Boga jest jak człowiek, który obsiał swoje pole ziarnem dobrego zboża. Kim jest nieprzyjaciel i chwasty? Właściwie można by gdybać i gdybać... Można by, gdyby nie to, że Jezus był takim człowiekiem, że przed tymi, którzy naprawdę interesowali się jego sprawami, nie zostawiał niedopowiedzeń:
Potem, pozwoliwszy odejść tłumom, poszedł do domu. Podeszli do Niego uczniowie, prosząc: - Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście. A on odpowiedział im: - Tym, który sieje dobre ziarno, jest Syn Człowieczy. Polem jest świat, dobrym ziarnem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który go posiał, jest diabeł, żniwem jest koniec świata, a żniwiarzami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala w ogniu, tak będzie przy końcu tego świata. Syn Człowieczy pośle swoich aniołów, a oni zbiorą z jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich do pieca ognistego. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi będą jaśnieć jak słońce w królestwie swego Ojca.Mat. 13,36-43 BGU, BT, BP
I wszystko jasne. Państwo Boga jest państwem, którego "prezydentem" jest Jezus. Czy też królem - bo nie wiem, czy to kwestia mentalności czy czegoś innego, ale widzę, że w państwie (mam na myśli Norwegię), którego głową jest król, a nie prezydent, społeczność inaczej podchodzi do władzy. Nie traktuje jej jak zła koniecznego, ale raczej jak część, element swojej tradycji narodowej i faktyczną osobę, która reprezentuje naród. Powszechny szacunek, żadnych publicznych przytyków (o niepublicznych nic nie wiem), wysłuchiwanie każdego orędzia, dbanie o dobry wizerunek własnego państwa i własnego króla.
c.d.n.?
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz