Lecz grzech, gdy zyskał okazję przez przykazanie, wzbudził we mnie wszelką pożądliwość. Bez prawa bowiem grzech jest martwy. I ja żyłem kiedyś bez prawa, lecz gdy przyszło przykazanie, grzech ożył, a ja umarłem. I okazało się, że przykazanie, które miało być ku życiu, jest mi ku śmierci. Grzech bowiem, gdy zyskał okazję przez przykazanie, zwiódł mnie i przez nie mnie zabił. (Rzym. 7,8-11 BGU)
A co, jeśli jednak okaże się, że człowiek nie daje rady? Że mimo najlepszych chęci człowiek nie daje rady utrzymać się któregoś przykazania? Choćby ktoś przestrzegał całego Prawa, a przestąpiłby jedno tylko przykazanie, ponosi winę za wszystkie (Jak. 2,10 BT). Czyli jakkolwiek człowiek by się nie starał, jeśli nie da rady utrzymać się jednego przykazania - wszystko idzie wniwecz. Nieważne, czy człowiek dostał punkty karne za przekroczenie prędkości o 10 km/h, czy za przejechanie na czerwonym świetle, czy za spowodowanie wypadku - w rejestrach policji widoczne są tylko punkty, prawo zostało przekroczone.
A tak się zdarza. Gdy człowiek próbuje zrobić coś lepszego, postanawia to i powtarza cały dzień: "Nie będę do niej pyskował". Czy to działa? Kto próbował, ten wie, jak to działa... Cały dzień będzie spokój, a wieczorem - pyskówka. Dlaczego? Z jakiego powodu? Samo wyszło... Bo jeśli człowiek cały czas o czymś myśli, to - co z myśli, to i z serca - i już samo leci. Gdy alkoholik próbuje rzucić picie i myśli tylko o tym, żeby nie brać alkoholu - tym większego nabiera na niego apetytu. A wieczorkiem, "za dobre sprawowanie", "za to, że w ciągu dnia się udało", może tylko jednego, może tylko coś małego, za to ekskluzywnego, tak w nagrodę dla siebie... Kto by się nie oparł takiemu apetytowi? Na tym jednak się zwykle nie kończy.
Co pomaga? Całkowite zapomnienie. Precz z alkoholem? To precz nie tylko z ręki, nie tylko z ust, ale i z myśli. Zapomnieć. Zająć myśli czymś innym. Zastąpić jedno drugim. Nowe hobby. Coś, co wciągało dawno temu, ale nie było nigdy czasu albo sposobności, bo po alkoholu ręce się trzęsły...
W przypadku starań o trzymanie się przykazań - najlepszym wyjściem więc jest całkowite zapomnienie o nich? Możliwe. Z ogólnej treści Nowego Testamentu (tekstów do podparcia jest wiele - to pamiętam, nie pamiętam jednak, gdzie one są) wynika, że Jezus przyszedł właśnie po to, by zapomnieć o przykazaniach (których kurczowo, aż do każdej jednej literki, trzymali się Żydzi), a skupić się na ich kwintesencji - na usprawnieniu sobie życia z Bogiem i z ludźmi dookoła. Dlatego chodził tak z tymi swoimi znakami/cudami, dlatego nauczał różnych - czasem kontrowersyjnych - rzeczy. Dlatego chyba właśnie najlepiej byłoby po prostu skupić się na samym Jezusie, czytać o nim dużo, dużo, dużo.
Jadąc - zapomnieć o przepisach, a kierować z myślą o tym, żeby było bezpiecznie dla nas w środku i dla tych na zewnątrz. Z całkowitym rozsądkiem.
[dalej]
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz