A Jezus mu odpowiedział: Jeśli kto Mnie miłuje, będzie przestrzegał mojej nauki.
(Jan 14,23 BP)
Czas sprostować swoje mniemanie o tym, że wystarczy pokochać Boga, żeby przykazania przestrzegały się "same". To było tak, jak w małżeństwie - kochasz tę dziewczynę, więc lubisz sprawiać jej przyjemność. Dla ciebie kwiaty to zielsko, dla niej - coś, co ona lubi, coś ważnego. Nie wytłumaczę tego dokładniej, bo nie jestem dziewczyną ;)
Z tym że już na etapie poznawania tej dziewczyny starasz się ją poznać. Najpierw poznajesz ją trochę, zaciekawia cię ona, po czym chcesz wiedzieć o niej więcej i więcej... I potem dowiadujesz się, że np. lubi pingwiny. Więc wyszukujesz jej maskotki-pingwinki. Bo wiesz, że ona to lubi.
Jeśli więc poznajesz Boga - niby przypadkiem, niby przy okazji - potem okazuje się, że chcesz poznać Go bardziej. I dowiadujesz się, że np. lubi być najważniejszy (jak ta dziewczyna...) - stąd przykazanie o tym, że nikt nie będzie miał innych bożków ważniejszych od Niego. Dziewczyna też tego nie lubi. W podbramkowej sytuacji musisz wybierać - mecz z kumplami, czy wieczór z dziewczyną w rocznicę czegoś tam. A później, gdy już razem tworzycie rodzinę - tym bardziej: mecz z kumplami czy pojeżdżenie na rowerku z córką? Wybór jest oczywisty... Tak samo oczywisty staje się - lub też powinien się stać - w związku z Bogiem.
Ale nie tylko o przykazania chodzi. Tych dziesięć przykazań składa się z czterech zasad dotyczących relacji z Bogiem i sześciu dotyczących relacji z innymi ludźmi. By żyło się lepiej. Tak na serio, a nie jak w spocie reklamowym. Jezus "spłaszczył" te przykazania do dwóch - pierwsze cztery zawarł w "miłuj Boga swojego", a pozostałe sześć w "miłuj bliźniego swego".
Ale to nie są wszystkie Jego nauki. To wszystko, czego nauczał, o czym można przeczytać w ewangeliach, np. o tym, że pomoc innym jest ważniejsza od tego, co się "ma" (młodzieniec, który odszedł, bo przestrzegał przykazań, ale był bogaty i nie chciał tego tracić); żeby dopatrywać się w "nieprzyjaciołach" takich samych ludzi, jak my, tylko skrzywionych przez różne niekorzystne naleciałości ("miłujcie nieprzyjaciół waszych" - inaczej tego nie umiem wytłumaczyć); że "cudzołożenie" czyli jakby to wytłumaczyć na dzisiejszy język - grzebanie w cudzym łóżku - to nie tylko "skok w bok", ale też każda sytuacja, gdy się patrzy na "czyjąś" dziewczynę łakomym okiem; żeby nie dać pozwolić swojemu gniewowi urosnąć do nie wiadomo jakich rozmiarów ("gniewajcie się, lecz nie grzeszcie" i "niechaj słońce nie zachodzi nad gniewem waszym"). I wiele innych.
Wychodzi więc na to, że to wszystko powyższe nie przychodzi samo z siebie, tylko w wyniku kontaktu z Bogiem, ale trzeba też nad tym osobiście popracować.
Takie dzisiaj miałem myśli, tak na bieżąco.
[dalej]
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz