niedziela, 6 października 2013

To, co Janek chciał powiedzieć, cz. 4.3.

Rozdział 4, cz. 3

Kiedy te dwa dni minęły, poszedł Jezus stamtąd dalej, do Galilei. Sam oświadczył wcześniej, że prorok nie jest doceniany w swoim własnym domu. Gdy przyszedł do Galilei, lud tam mieszkający przyjął go, bo widział, czego dokonał w Jerozolimie podczas świąt, ponieważ oni też byli w Jerozolimie w tym czasie.

Przybył więc Jezus do Kany w Galilei, tam, gdzie przemienił wodę w wino. W Kafarnaum natomiast mieszkał pewien królewski urzędnik, którego syn był chory. Kiedy usłyszał, że Jezus wrócił z Judei do Galilei, poszedł do niego i poprosił, żeby przyszedł i wyleczył mu syna, bo był bliski śmierci. Jezus powiedział do niego:
- Póki nie widzicie znaków, to nie wierzycie.
- Przyjdź, Panie, zanim mój chłopiec umrze!
- Idź do domu, twój syn żyje.
Mężczyzna uwierzył w słowo Jezusa i odszedł. Gdy był jeszcze w drodze do domu, spotkali go jego służący i powiedzieli, że chłopiec żyje. Zapytał, kiedy mu się polepszyło. Odpowiedzieli:
- Wczoraj, koło godziny siódmej (ok. 13 naszego czasu - dop. wł.) zniknęła gorączka.
Ojciec zrozumiał, że zdarzyło się to akurat w tym czasie, gdy Jezus powiedział "Twój syn żyje". I zarówno on, jak i cały jego dom, uwierzyli.

To był drugi znak/cud Jezusa, odkąd przybył z Judei do Galilei.

na podstawie: Jan 4,43-54

[dalej]
[do początku]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz