Spróbuję wczytać się we fragment, o którym zawsze słyszałem, że opowiada o nowej ziemi.
Oto Ja stworzę nowe niebo i nową ziemię i nie będzie się wspominało rzeczy dawnych, i nie przyjdą one na myśl nikomu (Iz. 65,17 BW). - Nikt nie będzie pamiętał dawnego życia? Nikomu nie przyjdzie do głowy, jak to było tutaj, na ziemi? Czyli tak, jakby tam, u góry, zaczynać wszystko od początku. Znowu. Być może dlatego więc większość tych wierzących, których znam, co kilka lat musi zaczynać wszystko od nowa. Ale jaki sens ma to twierdzenie?...
A raczej będą się radować i weselić po wszystkie czasy z tego, co Ja stworzę, bo oto Ja stworzę z Jeruzalemu wesele, a z jego ludu radość! (w. 18) - Cieszyć się - byłoby to miłe. Choć w zasadzie cieszyć można się i tutaj, z tego, co się ma. Jest trochę tych powodów do radości. Choć są i przerywniki...
Będę się cieszył z Jeruzalem i radował z ludu mojego. Nie będzie już w nim słychać płaczu ani głosu lamentu (w. 19 BP). - Ktoś będzie się z nas cieszył! Tzn. że będzie się cieszył za każdym razem na nasz widok, na dźwięk naszego głosu w telefonie, na każdy wspólny wypad nad wodę. Za każdym razem!
Nie będzie już tam niemowlęcia, [które by żyło tylko] dni kilka, ani też starca, który by nie osiągnął pełni swych dni; bo najmłodszy umrze jako stuletni, a kto stu lat nie osiągnie - będzie uchodził za dotkniętego przekleństwem (w. 20). - Z jednej strony fajne jest to, że będzie jakby zdrowiej. Niemowlę nie umrze jako niemowlę, żyć będzie można długo. Ale tu pojawia się pewien zgrzyt, którego nie rozumiem: z jednej strony ma to być życie wieczne, a z drugiej - zapowiadana jest śmierć w wieku 100 lat? Z jednej strony gdzieś jest napisane, że grzechu już tam nie będzie, a z drugiej - że będą ludzie, którzy będą uważani za dotknięci przekleństwem? Czyżby ten fragment Izajasza, podawany często za wzór tego, co będzie u góry, niezupełnie był o tej samej nowej ziemi, o której ja myślę? A może mowa o Japonii, gdzie odsetek ludzi dożywających setki jest bardzo duży?
Nie będą budować tak, aby ktoś inny mieszkał, nie będą sadzić tak, aby ktoś inny korzystał z plonów, lecz jaki jest wiek drzewa, taki będzie wiek mojego ludu, i co zapracowały ich ręce, to będą spożywać moi wybrani (w. 22 BW). - Długowieczni, bez złodziejstwa. Żadnych instytucji kradnących pracującym obywatelom mnóstwo zapracowanych pieniędzy, by stawiać sobie nowe, szklane biurowce. Brzmi kojąco.
Nie będą się na próżno trudzić i nie będą rodzić dzieci przeznaczonych na wczesną śmierć, gdyż są pokoleniem błogosławionych przez Pana, a ich latorośle pozostaną z nimi (w. 23). - Nasza praca będzie miała sens! W końcu!
I będzie tak, iż zanim zawołają, Ja im odpowiem; oni jeszcze mówić będą, a Ja już wysłucham (w. 24 BT). - To też jest miłe. Choć nie wiadomo, czego miałoby dotyczyć to wołanie. Chorób ma przecież rzekomo nie być, praca ma przynosić owoce. Chyba że samo dziękowanie Bogu za to wszystko.
Wilk z jagnięciem będą się paść razem, a lew jak bydło będzie jadł sieczkę, wąż zaś będzie się żywił prochem. Nie będą źle postępować ani zgubnie działać na całej świętej górze - mówi Pan (w. 25 BW). - Czyli żadnych pasożytów. Żadnego życia kosztem innych.
Niby więc ten fragment zaczyna się od słów: "Oto ja stworzę nowe niebo i nową ziemię...", ale faktycznie nie wiadomo, o co tu chodzi. Jaka mowa o śmierci? O jakie przekleństwo chodzi?
Nadal nic nie wiem. Coś tu było nie na temat. Albo ja jeszcze wielu rzeczy nie rozumiem.
[dalej]
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz