wtorek, 26 listopada 2013

Psalm 21, O Tym Życiu

Panie, król się weseli z Twojej potęgi,
jakże bardzo się weseli z Twojej pomocy!
Spełniłeś pragnienie jego serca
i prośbie ust jego nie odmówiłeś.
Bo go uprzedzasz pomyślnymi błogosławieństwami,
Włożyłeś na głowę jego koronę szczerozłotą.
Prosił Cię o życie - i dałeś mu je:
długie dni na zawsze, na wieki.
Wielka jest jego chwała dzięki Twej pomocy,
ozdobiłeś go blaskiem i dostojeństwem,
bo czynisz go błogosławieństwem na zawsze.
Król bowiem ufa Panu
i dzięki łasce Najwyższego nie zachwieje się.


Ps. 21, fragmenty, miks tłumaczeń: BT, BW, BP

Teoretycznie Psalm jest taki typowy do dziękowania, dziękczynny, napisany przez Dawida, na cześć współcześnie mu panującego króla. Pewnie chodzi o Saula. Ale w świetle moich ostatnich zainteresowań widzę w nim drugie dno...

Spełniłeś pragnienie jego serca - teoretycznie można by gdybać, że Bóg spełnia pragnienia. Nasze osobiste pragnienia, wychodzące z serca. Z tym że z wcześniejszych wniosków już wiem, że nie chodzi o nowy, lepszy samochód, czy o nowy dom... Największym prezentem dla nas od Boga było poświęcenie własnego dziecka, żebyśmy mogli Żyć. Nie umrzeć, jak to zazwyczaj człowiek umiera od tych 6 tys. lat, ale Żyć. A sam Jezus namawiał ciągle, by starać się nie o nowy, lepszy samochód czy o nowy dom - chociaż można i tak to ująć - ale o ten nowy dom w górze, z Bogiem jako sąsiadem. Takim fizycznym, którego kosiarkę słychać wieczorami, a potem można wpaść na grilla i pogadać. Tak więc jeśli ktoś pragnie właśnie tego, to Bóg spełnia te pragnienia... Więcej o tym było w kazaniach o największym darze od Boga i o "odkryciu" dotyczącym Tamtego Życia.

Dalej jest o tych błogosławieństwach. Już wcześniej pisałem, że życie zgodne z Prawem Boga wiąże się z pewnymi bonusami od czasu do czasu. Nie jest to regułą, nie należy się na to nastawiać i nie należy tego wręcz oczekiwać - można się na tym przejechać. Ale za to można liczyć na takie błogosławieństwa, dzięki którym inni zobaczą, że nie było siły, żeby to się udało - a jednak się udało - o, ten to ma szczęście / o ten, to w czepku jest urodzony... Aż w końcu przyjdzie taka myśl, że "o, ten to musi mieć znajomości u góry"...

O tej koronie, co jest dalej, się nie rozpisuję. Pamiętam, że gdzieś tam było coś napisane o "koronie żywota wiecznego". Pewnie w Apokalipsie. Grubsza sprawa do przeanalizowania. Na razie potraktuję to jako trafną metaforę.

Prosił Cię o życie - i dałeś mu je: długie dni na zawsze, na wieki - długie dni na zawsze, na wieki, na wieczność, czyli To Życie...

Ozdobiłeś go blaskiem i dostojeństwem - brzmi dokładnie jak w Psalmie 8. Człowiek więc powinien mieć właściwe poczucie własnej wartości chociażby ze względu na to, że jest stworzony osobiście przez Boga, jako Jego jakby autoportret - samo to daje przecież powód do dumy. Chociaż - tak, wiem, że czasem ciężko jest o tym pamiętać... Ale jeśli uda się pamiętać, to człowiek się nie zachwieje, nic nim nie potrząśnie. Bo ma za sobą potężne PLECY. Przynajmniej tak to sobie wyobrażam teoretycznie...

I jeszcze o tej pomocy, która parę razy się tam w tekście Psalmu pojawiła. Biblia Warszawska i Gdańska nazywają to zbawieniem. Jak zwał tak zwał, zbawienie to nic innego jak właśnie pomoc, ratunek - nawet jeśli rzeczywiście chodziło o uratowaniu króla od jego jakichś tam przeciwników, to w świetle tego drugiego dna nabiera to bardziej "globalnego" wyrazu...

[inne Psalmy]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz