czwartek, 28 listopada 2013

Ojciec na emigracji

Tak słuchając wykładów Hovinda (Teoria przerwy czasowej), gdy mówił o tym, że aniołowie musieli zostać stworzeni pierwszego lub drugiego dnia stworzenia - pomyślałem: co robił Bóg wcześniej? Jeśli jest Bogiem wiecznym, nie mającym początku (gdzieś to jest napisane w Biblii), a cały ten nasz wszechświat został stworzony dopiero raptem 6 tys. lat temu, to co On robił wcześniej? Dorastał? Tworzył sobie zabawy? Tworzył sobie dla zabawy różne galaktyki, gwiazdy, planety, planował orbity, kombinował, jak to wszystko skonstruować, żeby wyszło jak najlepiej? A gdy "dojrzał", stworzył wszechświat ten, w którym żyjemy, jako wersję doskonałą? A dojrzawszy, zapragnął przestać był sam i stworzył sobie "rodzinę" - czyli anioły i ludzi?

Tego nie wie nikt...

Tymczasem "rodzinka" wpadła w tarapaty, się rozlazła. Więc teraz robi wszystko, by przywrócić rodzinkę do siebie. Jak człowiek na emigracji - jest gdzieś tam daleko, ale siedzi, tęskni, myśli, rozmawia gdzieś tam, z daleka, jak przez skype'a. Dzieci go nie widzą, czasem słyszą tylko jego głos, widzą zdjęcia, które przysyła, słyszą jego zapewnienia, że też tęskni i wkrótce będą razem. Słyszą też jego wskazówki, jak się zachować w szkole, jak pomagać mamie. Jak żyć. I czasem - jakby nie wiadomo skąd - kurier może przywozi dla dzieci jakieś prezenty z jakichś sklepów internetowych.

A on sam siedzi gdzieś tam, daleko, tęskni, myśli i kombinuje, co by tu jeszcze zrobić, by ściągnąć rodzinę do siebie.

A dzieci zachowują się, jakby taty nie było w domu.

Adam i Ewa wytrzymali raptem może sto lat, zanim nie pozwolili sobie na przeskrobanie czegoś. I od tych 6 tys. lat, odkąd oni to przeskrobali, Bóg ciągle miał plan na ściągnięcie rodzinki do siebie. Więc gdyby spojrzeć na to wszystko z boku, z perspektywy tych kilku tysięcy lat, to wygląda to tak, jakby stworzenie świata i cała historia ziemi była dopiero zaledwie małym początkiem. Tak, bo co to jest 6 tys. lat wobec kilku milionów, miliardów, trylionów, nieskończoności tego, co Biblia nazywa cały czas życiem wiecznym? Jakby historia ziemi to było jak wychowywanie małego dziecka. Dziecko próbuje eksperymentalnie przekraczać pewne granice, żeby zobaczyć, "ile mu wolno". Potem młodzieńczy bunt, a potem dorosłe życie. A w dorosłym życiu człowiek ostatecznie wybiera swoje priorytety, swoje wartości. Czy wybierze bycie z ojcem?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz